Tuesday, June 26, 2012

Szczenięcy internet

[Część II]

Podejrzewam, że wiele osób uważa, że dokładnie wie jak działa Internet i wie, że po każdym kliknięciu pozostawia po sobie ślad, na który tylko czekają takie firmy jak Google czy Facebook. Wie i godzi się na to. Możliwość sięgnięcia w kilka sekund po informacje, które bez sieci byłyby praktycznie niedostępne, jest warta ceny małej inwigilacji. Jednak pytanie, jakie się nasuwa to czy ta inwigilacja jest naprawdę mała? Ile informacji dobrowolnie już przekazaliśmy? Jak te informacje są wykorzystywane? I przede wszystkim, kto na tym zarabia?

Wracając do historii z Kindlem. Na marginesie, zmieniłam mu imię i nazywam go Małym Szpiegiem. Z jednej strony, Mały Szpieg niejako dopasowuje się do moich zainteresowań i stara się antycypować, co mogę chcieć. Ale z drugiej strony, skąd on do cholery może wiedzieć, czego ja chcę? Dlaczego jakiś program filtruje moje internetowe ruchy i przerabia kliknięcia w algorytm, do którego nawet nie mam dostępu?

Tu dochodzę do sedna. Wyszukiwarka Google, portal społecznościowy Facebook i sklep internetowy Amazon stały się liderami nowej internetowej rewolucji, jaką jest personalizacja. Firmy zbierają dane o naszych upodobaniach, by następnie zaoferować nam coś podobnego, bo to co znane lepiej się sprzedaje. Dotyczy to produktów takich jak książki, ale też informacji, jako takiej. Przy spersonalizowanym wyszukiwaniu, mając, powiedzmy prawicowe poglądy polityczne, jest mało prawdopodobne, że natkniemy się na informacje grup lewicowych. Wyszukiwarka, zakłada, że takie informacje po prostu nas nie zainteresują. To nie jest jakaś bliżej niesprecyzowana przyszłość – to się zaczęło dwa lata temu. Uaktualniając swój status na Facebooku lub dzieląc się artykułem, nie dziw się, że nie wszyscy twoi ‘przyjaciele’ to zobaczą. EdgeRank - algorytm Facebooka wyświetla twoją aktywność tylko tym osobom, które wcześniej wykazały zainteresowanie twoim profilem i na odwrót.

Mówiąc wprost, skomplikowany algorytm powoli zastępuje szare komórki. Nie ty decydujesz, co czytać i w co wierzyć. A wszystko się dzieje w białych rękawiczkach. Czy ktoś nas pytał czy godzimy się na personalizację Internetu?

Zatem wracając do pytania czy warto wiedzieć. Zdecydowanie warto wiedzieć. Potem można się zżymać na rzeczywistość, ale wiedzieć i pozostać świadomym trzeba. Z Internetem teraz jest jak małym szczeniakiem, chce się go cały czas trzymać na rękach i drapać za uszkiem, ale co się nie obejrzysz to dywan obsikany a kapcie pogryzione. Cały proces personalizacji Internetu będzie jeszcze musiał przejść fazę ucywilizowania. Czyli żmudne uczenie szczeniaka załatwiania się na zewnątrz i siadania na komendę. Póki co to my jesteśmy prowadzeni na smyczy. Google nie ukrywa, że w przyszłości chce móc odpowiedzieć na pytanie ‘Czy mam zmienić pracę?’.

Więcej w kolejny i zamykającym ten wątek wpisie.

[Część I] - kliknij tutaj

1 comment: