Thursday, June 28, 2012

Puppy Internet

[Part II]

I suspect that many people think that they know exactly how the Internet works, and know every click leaves a trace, which companies like Google and Facebook are just waiting for. They know and accept it. The possibility of finding information in a matter of seconds, which without the web would be practically inaccessible is worth the small surveillance. But the question is whether the surveillance is really small? How much personal information have you already voluntarily passed on? How this information is used? And above all, who’s making money on it?

Returning to the story with my Kindle. By the way, I changed its name and call it the Little Spy from now on. The Little Spy adapts to my interests and tries to anticipate what I want. But on the other hand, how the hell does he know what I want? Why does a program filter all my web moves and clicks and work out an algorithm to which I don’t even have access to?

Here I come to the point. Google, Facebook and Amazon are all leaders of the new Internet revolution, which is called personalization. Companies collect data about our tastes, to offer us something similar, because things alike sell. This include products such as books, but also information as such. Say you have right-wing political views, with personalized search it is unlikely that you’ll come across information from left-wing groups; the algorithm assumes that you’re not interested in those news. When updating your Facebook status or uploading a photo, don’t be surprised that not all your ‘Friends’ get to see it. EdgeRank – Facebook’s algorithm, displays you activity only to those people who have previously shown interest in your profile and vice versa.

Simply put, complex algorithms are gradually replacing grey cells, deciding what you read and what you believe the world looks like. It all happening in white gloves. Did anyone ask you whether you accept having your Internet personalized?

So back to the question whether it is worth knowing or not. Definitely it’s good to know. Then you can complain, but you need to remain aware. Today’s he Internet is like a little puppy, you want to cuddle it all the time and rub its ear, but all of a sudden the carpet is pissed all over your slippers are chewed. The whole process of personalization of the Internet will still have to undergo a phase of domestication. That is the tedious teaching the puppy to pee outside and sit on command. For now, it is us that is led on a leash. Google makes no secret that in the future it wants it’s search engine to be able to answer questions like ‘Should I change my job?’.

More in the next and closing post on this topic.

[Part I] - click here

Tuesday, June 26, 2012

Szczenięcy internet

[Część II]

Podejrzewam, że wiele osób uważa, że dokładnie wie jak działa Internet i wie, że po każdym kliknięciu pozostawia po sobie ślad, na który tylko czekają takie firmy jak Google czy Facebook. Wie i godzi się na to. Możliwość sięgnięcia w kilka sekund po informacje, które bez sieci byłyby praktycznie niedostępne, jest warta ceny małej inwigilacji. Jednak pytanie, jakie się nasuwa to czy ta inwigilacja jest naprawdę mała? Ile informacji dobrowolnie już przekazaliśmy? Jak te informacje są wykorzystywane? I przede wszystkim, kto na tym zarabia?

Wracając do historii z Kindlem. Na marginesie, zmieniłam mu imię i nazywam go Małym Szpiegiem. Z jednej strony, Mały Szpieg niejako dopasowuje się do moich zainteresowań i stara się antycypować, co mogę chcieć. Ale z drugiej strony, skąd on do cholery może wiedzieć, czego ja chcę? Dlaczego jakiś program filtruje moje internetowe ruchy i przerabia kliknięcia w algorytm, do którego nawet nie mam dostępu?

Tu dochodzę do sedna. Wyszukiwarka Google, portal społecznościowy Facebook i sklep internetowy Amazon stały się liderami nowej internetowej rewolucji, jaką jest personalizacja. Firmy zbierają dane o naszych upodobaniach, by następnie zaoferować nam coś podobnego, bo to co znane lepiej się sprzedaje. Dotyczy to produktów takich jak książki, ale też informacji, jako takiej. Przy spersonalizowanym wyszukiwaniu, mając, powiedzmy prawicowe poglądy polityczne, jest mało prawdopodobne, że natkniemy się na informacje grup lewicowych. Wyszukiwarka, zakłada, że takie informacje po prostu nas nie zainteresują. To nie jest jakaś bliżej niesprecyzowana przyszłość – to się zaczęło dwa lata temu. Uaktualniając swój status na Facebooku lub dzieląc się artykułem, nie dziw się, że nie wszyscy twoi ‘przyjaciele’ to zobaczą. EdgeRank - algorytm Facebooka wyświetla twoją aktywność tylko tym osobom, które wcześniej wykazały zainteresowanie twoim profilem i na odwrót.

Mówiąc wprost, skomplikowany algorytm powoli zastępuje szare komórki. Nie ty decydujesz, co czytać i w co wierzyć. A wszystko się dzieje w białych rękawiczkach. Czy ktoś nas pytał czy godzimy się na personalizację Internetu?

Zatem wracając do pytania czy warto wiedzieć. Zdecydowanie warto wiedzieć. Potem można się zżymać na rzeczywistość, ale wiedzieć i pozostać świadomym trzeba. Z Internetem teraz jest jak małym szczeniakiem, chce się go cały czas trzymać na rękach i drapać za uszkiem, ale co się nie obejrzysz to dywan obsikany a kapcie pogryzione. Cały proces personalizacji Internetu będzie jeszcze musiał przejść fazę ucywilizowania. Czyli żmudne uczenie szczeniaka załatwiania się na zewnątrz i siadania na komendę. Póki co to my jesteśmy prowadzeni na smyczy. Google nie ukrywa, że w przyszłości chce móc odpowiedzieć na pytanie ‘Czy mam zmienić pracę?’.

Więcej w kolejny i zamykającym ten wątek wpisie.

[Część I] - kliknij tutaj

Facebook chanded your email without asking

This information fits ideally with what I started to write about yesterday. Facebook without user’s knowledge changed their email addresses to Facebook addresses.

The article comes form the webpage www.lifehacker.com

Facebook Changed Everyone’s Email to @Facebook.com; Here’s How to Fix Yours


Link to the article – click here

Facebook just removed everyone's email address from their profile and replaced it with an @facebook.com email address without asking you. Here's how to easily fix the problem.

Facebook launched its own email service back in 2010, which was promptly forgotten by everyone. This morning, Forbes noticed that they removed everyone's email addresses from their profiles, replacing them with an @facebook.com email address instead (not Facebook's internal email address which they use for notifications and password resets, just the one listed on your profile).

Luckily, it's easy to get your old email address back on your profile:

§        Click "About" on your profile and scroll down to your email address. Click "Edit" to change them.

§        Click on the circle next to your Facebook email address and change its setting to "Hidden From Timeline".

§        Click on the circle next to your other email addresses and change their settings to "Shown On Timeline".

§        Click the Save button at the bottom of the Edit popup (Don't forget this step).

That's all it takes. It's a really quick fix, but it was a big jerk move for Facebook to do this without asking permission, or even telling you that it happened. Spread this info around so people don't get stuck without any contact information, too, lest we lose the one aspect of Facebook that was still useful.

Update: A Facebook spokesperson has responded to everyone's questions on the subject, but they don't have much to say—except that yes, they have given everyone a Facebook email address and rolled out a "new setting that gives people the choice to decide which addresses they want to show on their timelines." They did not explain why (or even acknowledge) that all of these addresses were made default on people's profiles. You can read the full response over at Matthew Keys' blog. Thanks, @MsLaurenRae!

Facebook zmienił twój email bez pytania

Informacja ta wpisuje się idealnie w wątek, który wczoraj tutaj poruszyłam. Facebook nie pytając nikogo zastąpił adresy mailowe użytkowników własnymi mailami.

Artykuł pochodzi z portalu www.wirtualnemedia.pl

Facebook zmienił adresy email w profilach użytkowników

Bez wiedzy użytkowników serwisu, Facebook ukrył kontaktowe adresy email na wszystkich profilach. Zastąpił je tymi we własnej domenie.

Każdy użytkownik Facebooka posiada adres poczty elektronicznej @facebook.com, w którym za nazwę służy albo spersonalizowany adres profilu (na przykład: http://www.facebook.com/janek.kowalski.19) albo numer przypisany danej osobie podczas rejestracji w serwisie. Teraz taki email jest standardowo wyświetlany w informacjach kontaktowych. Wszystkie pozostałe adresy zostały ukryte.

By przywrócić wcześniejsze emaile należy wejść do edycji profilu i w zakładce „Informacje kontaktowe” zmienić ustawienia widoczności danego adresu.

Facebook uruchomił swoją pocztę elektroniczną w 2010 roku. Usługa reklamowana jako „pogromca Gmaila” nie zdołała jednak zdobyć dużej popularności. Zmiana adresów prawdopodobnie miała być jeszcze jedną próbą ożywienia tej platformy. Facebook zrobił to jednak bez zgody użytkowników, co spotkało się z ostrą krytyką.

Monday, June 25, 2012

Lepiej wiedzieć czy nie?

"Programista komputerowy to wymarzona kariera dla introwertyka. Programiści spędzają długie godziny udoskonalając kody. Muszą mieć analityczne umysły, by przygotować jak najbardziej wydajny algorytm" - napisał Craig H na Article Rich.

[Część I]

Sześćdziesiąt cztery lata temu George Orwell napisał swój słynny horror polityczny Rok 1984. Ciemny scenariusz Wielkiego Brata nie spełnił się, być może powinien nosić tytuł Rok 2084. Ale o tym nieco później. Trzynaście lat temu na ekrany wszedł film Matrix, opowiada o bliżej nieokreślonej przyszłości, w której większość ludzi żyje w upozorowanym przez sztuczną inteligencję świecie. Jedno i drugie to fikcja, utopia, czyli bajka. Pytanie, z którym zmagali się główni bohaterowie Orwella i braci Wachowskich było czy warto wiedzieć, czy warto poznać prawdę. Ostatecznie zaryzykowali komfort życia, jaki daje ignorancja i samo życie by dowiedzieć się jak jest naprawdę. I tu podobieństwa się kończą. Hollywood postawił na happy end – bohater przeżywa, prawda zwycięża. Orwell na logiczną arytmetykę – co może jednostka wobec całego systemu – główny bohater przeżywa, ale złamany wewnętrznie i podporządkowany Partii.

Na szczęście my w 2012 roku nie musimy podejmować tak dramatycznych decyzji. Dostęp do informacji jest niemalże powszechny, Internet zmienił świat w globalną wioskę, sami decydujemy jak żyć i w co wierzyć. Tyle, że nie do końca jestem przekonana, że tak faktycznie jest. Podam przykład.

Od niedawna używam Kindla – przenośnego urządzenia do czytania elektronicznych publikacji i e-gazet. Zachwycam się ilością pochłoniętych już książek, mnogością wyboru i łatwym dostępem. Dzięki bezprzewodowej sieci, gdziekolwiek jestem mogę ściągnąć nowy tytuł. I tak właśnie wczoraj ściągnęłam książkę, gdzie czytam, że tak naprawdę trzymam w ręku małego szpiega. Szok. Na chwilę go wyłączyłam, ale po minucie znowu odpalam. Czytam dalej. Mój osobisty szpieg, któremu już nawet dałam imię, donosi firmie Amazon co czytam, jak często, które fragmenty zaznaczam, ile czasu spędzam na jakiej książce. Każde przysłowiowe kliknięcie przerabiane jest na tysiące mikro informacji wpadających w kategorie dane osobowe, które następnie przerabiane są na spersonalizowany algorytm. Dzięki temu algorytmowi Amazon podsuwa mi pozycje, które mogą mnie potencjalnie zainteresować. Intuicyjna księgarnia. Wystarczy, że wbiję w wyszukiwarkę brokuły i następnym razem, na głównej stronie zobaczę książkę o pielęgnacji ogrodu i najlepszych zupach świata.

Ktoś mógłby powiedzieć super, któż nie chciałby mieć garnituru szytego na miarę? Toż to luksus, a tutaj Internet, zupełnie za darmo, oferuje mi taką usługę. Inny powie banały, wiem to nie od dziś. Ale czy zdajemy sobie sprawę jak daleko sprawy zaszły?

Mam wrażenie, że zarówno Orwell, jak i bracia Wachowscy w pewny sensie opisali istotę A.D. 2012. Pomijając dramatyczne wątki walki o życie, personalizacja Internetu powoduje, że widzimy spreparowany świat, jego niewielką cząstkę. Działamy pod dyktat algorytmów, które sami żywimy własnymi kliknięciami. Standardy, którymi rządzi się Internet przekładają się też na telewizję - zastanawiające jaką karierę robią obecnie historię o dziecięcych tragediach. Grunt to wiedzieć, z czym mamy do czynienie, grunt to mieć dostęp do algorytmów.

Wątek dokończę w kolejnym wpisie.

It's better to know or not?

"Computer programming and technical writing are great specialties for introverts. Programmers tend to spend long hours writing or testing code. Also, an analytical mind is very important for developing efficient algorithms" - Craig H wrote on Article Rich.

[Part I]

Sixty-four years ago George Orwell wrote his famous political horror - 1984. The dark scenario of Big Brother didn't come true, but perhaps the title should be - 2084. But more about that later. Thirteen years Matrix hit the movie screens, telling the story of an unspecified future in which most people live in a world fabricated by artificial intelligence. Both are pieces of fiction, utopia, and so a fairy tale. The question the main characters of Orwell's novel and Wachowski bother's film face is whether knowing the truth is worth it. Finally, they riske their life and comfort of ignorance to find the truth. Here the similarities end. Hollywood betted on happy ending - the hero survives, the truth prevails. Orwell on logical arithmetic - what is the force of an individual vis-à-vis the entire system - the main character survives, but broken internally and subordinated to the Party.

Fortunately, in the reality of 2012, we don't have to make such dramatic decisions. Access to information is almost universal, the Internet has changed the world into a global village, and we decide independently how to live and what to believe in. It's just that I'm not entirely convinced that this is actually the case. Let me give an example.

Since recently I own a Kindle - a portable device for reading electronic publications and e-newspapers. I'm entranced by the amount of books I've already read, by the rich selection and easy access. With wireless network I can download a new title wherever I am. Just yesterday I downloaded a book where I read that what I'm holding in my hands is in reality a little spy. Shock. For a moment I turned the device off, but after a minute I turned it back on. Started reading on. My personal spy, which I even named, reports back to Amazon on my every move - what I read, how often, what parts I highlight and how much time I spend on each book. Each 'click' is converted into thousands of micro information falling into the category of personal data, which is then processed into a personalized algorithm. Via this algorithm Amazon suggests items that can potentially interest me. Intuitive bookstore. Just type into search the word broccoli and next time on the main page you'll see books about gardening and best soups of the world.

Some would say great, who wouldn't want a tailor-made suit? Such luxury and the Internet offers it absolutely for free. Another would say truism, I'm quite aware. But are we aware how far things have gone?

My impression is that both Orwell and the Wachowski brothers, in a certain sense, described the essence of AD 2012. Apart from the dramatic fight for life theme, customize interent means we are served a fabricated, crafted world, and a very small part of it. We operate under the dictate of algorithms, which feed on our clicks. Standards, which govern today's internet spill over to TV as well. The bottom line is to know what's happening and have access to the algorithms.

I will continue the topic in the next post.

Sunday, June 17, 2012

Colon and parenthesis instead of a smile


Facebookaholism and social networking addiction – such terms have recently appeared in scientific psychology journals. Social networking is like a drug. This is not an exaggeration, it stimulated the same parts of the brain as cocaine. Besides being online most of the day, the addicted to Facebook, Twitter, YouTube, LinedIn, Flickr etc. in extreme cases, once back home spend their free time in front of the monitor checking and updating their status instead of talking to their family.

Facebook’s trick lies in the fact that people love feedback. They want to satisfy their ego and know what arouses interest and provokes comments. So every now and then we check to see if anyone liked our uploaded photo or retweeted our message. Social networking has changed the social relations language. Being extroverted and gaining attention is to “share” and clicking means socializing. In the world of the internet there are no introverts.

However, there is one essential danger, which affects all users of electronic communication – that is the email and text messages as well – it is stripped of the emotional dimension. Talking face to face can be embarrassing, ambiguous, awkward, and by sending a text message you can avoid all these unpleasant feelings. Emoticons – smiley face, thumb up, winking – replace a whole range of emotions that personal encounter raises. The danger is that we unlearn to deal with emotions. We hide behind the computer and instead type in the colon and parenthesis.

There is still little research on the impact of social networks on family relationships and friendship. Facebook has been up and running for eight years, the thumbs up icon appeared only one and half years ago! It’s hard to tell whether social networking made our friendships closer or not. Surely having your marital quarrel online doesn’t help, but on the other hand, marriage thanks to Facebook is already a fact.

Dwukropek i nawias zamiast uśmiechu













Fejsbukoholizm i nałóg od sieci społecznościowych – od niedawna takie pojęcia zaczęły się pojawiać w pismach naukowo-psychologicznych. Społecznościówki uzależniają jak narkotyk – co nie jest przesadą, pobudzają te same ośrodki mózgu co kokaina. Spora część „wciągniętych” w Facebooka, Twittera, YouTube’a, LinkedIn, Flickra itd. oprócz tego, że cały dzień jest podłączona do sieci, to jeszcze, w skrajnych przypadkach, wracając do domu po pracy, szkole, zajęciach woli spędzić wolny czas przed monitorem sprawdzając i uaktualniając status zamiast gadać z rodziną.

Trik Facebooka polega na tym, że ludzie uwielbiają informację zwrotną. Chcą zaspokoić własne ego i wiedzieć czy wzbudzili zainteresowanie, jakie komentarze wywołali. Dlatego co chwilę sprawdzają czy ktoś polubił wrzucone zdjęcie czy zretweetował wiadomość. Język relacji międzyludzkich w świecie społecznościówek uległ pewnej zmianie. Być ekstrawertycznym i zwracać na siebie uwagę znaczy „dzielić się”, socjalizować znaczy klikać. W świecie internetu nie ma introwertyków.

Jest jednak zasadnicze niebezpieczeństwo, które dotyczy wszystkich użytkowników komunikacji elektronicznej – czyli także maili, smsów – jest ona obdarta z wymiaru emocjonalnego. Rozmowa twarzą w twarz potrafi być wstydliwa, dwuznaczna, krępująca, wysyłając smsa unika się tych nieprzyjemnych uczuć. Emotionki – uśmiechnięta buźka, kciuk w górę, puszczanie oczka – zastąpiły całą zniuansowaną gamę emocji, które osobiste spotkanie wzbudza. Zagrożenie polega na tym, że przestajemy sobie radzić z emocjami, uciekamy przed komputer i wstukujemy dwukropek i nawias.

Jest jeszcze za mało badań naukowych dokładnie stwierdzających jaki wpływ sieci społecznościowe mają na relacje rodzinne i koleżeńskie. Facebook działa od ośmiu lat, ikonka kciuk w górę pojawiła się raptem półtora roku temu! Ciężko powiedzieć, czy dzięki społecznościówkom nasze przyjaźnie są bliższe czy nie. Na pewno przenoszenie kłótni małżeńskiej na forum Facebooka nie pomaga. Ale z drugiej strony, małżeństwa dzięki Facebookowi to już codzienność.

Tuesday, June 12, 2012

Krytyczna przyjaźń


PHOTO © European Union
1. Otaczamy się trzema kręgami ludzi, nie wliczając w to rodziny. Różnią się stopniem bliskości. Przeciętnie mamy nawet 26 dobrych znajomych, około 6 przyjaciół i maksymalnie 2 najlepszych kolegów. Liczby wahają się w zależności od tego czy jesteśmy introwertykami (mniej znajomych) czy ekstrawertykami. W zasadzie, żeby wkroczyć do najbliższego kręgu znajomych wystarczy wczuć się w problemy i sprawy drugiej osoby, czyli słuchać, być szczerym, nie kłamać, nie plotkować i nie osądzać, potrafić zaufać i mieć poczucie wspólnoty – poglądów, przeżyć etc. Niby taka prosta recepta na udaną przyjaźń, więc skąd tyle nieporozumień i przykrych rozstań?
2. Dość niebezpieczny typ - nierówni przyjaciele - spełniają wszystkie powyższe kryteria tyle, że zawodzą tam gdzie są najbardziej potrzebni. Łamanie obietnic czy krytykanctwo nie wynika ze złej woli, raczej z egoizmu. Brak im czasu by szczerze Cię posłuchać. Są nierówni, bo wkładają w tę przyjaźń mniej wysiłku niż Ty. Używają aluzji i podtekstów, by ukryć swoje intencje. Czasami mają paskudny zwyczaj rzucania destrukcyjnych komentarzy pełnych sarkazmu. Osobie używającej sarkazmu wydaje się, że jest dowcipna i elokwentna. Prawda jest taka, że sarkazm prawie wyłącznie krzywdzi. Więcej tutaj i tutaj (EN)
3. Nagłe zakończenie bliskiej znajomości niestety zdarza się dość często. Jeszcze nie dawno myślałam, że "taka” przyjaźń nie może umrzeć, nie mówiąc o liczbie mnogiej. Jednak dziesięć wspólnie spędzonych lat nie gwarantuje odwiecznej przyjaźni. Rozstanie wzbudza wiele emocji, może być bolesne, ale obowiązuje pewna nie pisana i niestety rzadko stosowana zasada, nie krytykowania. Nawet jak nie rozumiemy powodu rozstania, po co o tym plotkować. Zazwyczaj to druga strona ma jakiś ukryty problem - złość, zazdrość, kompleksy. Plotkowanie może ten stan tylko pogorszyć.
4. Tak zwana informacja zwrotna jest bezcenna, więc jeśli usłyszysz od znajomego krytykę pod swoim adresem, zapamiętaj i podziękuj. Nie często ludzie decydują się na jawną konstruktywną krytykę - może dlatego, że wymaga wysiłku, nie wystarczy powiedzieć "to co zrobiłaś jest głupie", trzeba dodać dlaczego. Wydaje mi się, że dla dobra znajomości, od czasu do czasu, trzeba sobie trochę "wygarnąć".

Monday, June 11, 2012

Critical friendship

PHOTO © European Union
1. We surround ourselves with three circles of people, not counting our family. They differ in the degree of closeness. On average, we have up to 26 good friends, about 6 close friends and a maximum of 2 best friends. The numbers vary depending on whether we are introverts (less friends) or extroverts. In principle, to enter into the closest circle of friends its enough to empathize with the problems and affairs of the other person, hear them out, be honest, don't lie, don't gossip and don't judge, be trustworthy and have a sense of community - views, experiences, etc. It's such a simple recipe for a good friendship, so where does all the confusion come from and why such painful separations?

2. Quite dangerous type - unequal friend - meets all the above criteria, however fails when he/she is most needed. Breaking promises or criticism doesn't result from bad will, it rather comes from selfishness. They lack the time to truly listen to you. They are unequal, because they put into this friendship less effort than you do. They use allusions and subtexts to hide true intentions. Sometimes they have a nasty habit of throwing destructive comments full of sarcasm. A person using sarcasm thinks he/she is witty and eloquent. The truth is that sarcasm causes nothing but pain. More on that - click here

3. The sudden end of close friendship, unfortunately, happens quite often. Yet not long ago I thought "this" friendship can't die, not to mention more then one such friendship. But ten years spent together does not guarantee eternal friendship. Falling apart arouses many emotions, it can be painful. There are certain rules that are unfortunately rarely used - that is not to criticize. Even if you don't understand the reason of separation, why gossip about it. Usually the other person has a hidden problem - anger, jealousy. Gossiping can worsen their condition.

4. Feedback is invaluable, so if you hear criticism from a friend, remember it and say thank you. So rarely, people choose to give constructive criticism - perhaps because it requires effort, its not enough to say "what you've done is stupid," you must add why. It seems to me that, from time to time, for the sake of friendship, we need to through in some critique.

Sunday, June 3, 2012

Silence is golden – keep on talking

I remember at school, I never raised my hand to answer teacher’s questions, always the same group of kids picked theirs up, and teachers naturally choose someone from among them. I also remember that in high school I had very insensitive teachers, because, as I raised my hand - which in the language of introverts means, I have something really important to say - I was ignored. Teachers remembered us, introverts, actually, in their eyes less active students, when no one presented themselves for answering, not even their pet pupils. Of course, each answer was graded, so the chances of poor evaluation were confidently assigned to the quiet and peaceful students and not to the "active" ones.

Being an introvert in a world run on the principles of extraversion is a little like trying to break into the male world by women. The school system and work is extrovert programmed. Being an extrovert is worthwhile. Quick decisions are valued, but also speaking up, talk, jabbering, at any price. Someone who doesn’t speak, doesn’t count. Even better if you speak quickly, then - research shows – you are more popular.

Susan Cain describes what introversion is in here superb book called Quiet - The Power of Introverts in a World That Can not Stop Talking. I didn’t even realize that nowadays the question of polarization of personality is one of the more closely studied by social psychologists topics.

Our personality is shaped by whether we are introverts or extroverts. Other factors play virtually no role. From that depends on which friends we choose, what we do professionally, whether we are consistent, whether we succumb to temptation, where we go on vacation.

Introversion and extraversion are opposite ends of one axis. We are all located somewhere on this axis. But one type of personality, in other circumstances, does not preclude the other. I’m an introvert, but I like to meet with friends, I even like meeting new people. But then I need two or three "silent" days, for regeneration.

Introverts draw energy from the inside, don’t like attention focused on them, extroverts on the other had, recharge by being with people, they like to be in the spotlight. Introvert before speaking, rethink every word, and how it will echo with others, extrovert immediately say what they think, only then will they give it a reflection. Introverts prefer to work individually and extroverts in a group. Introvert get quickly tired of being in an over stimulated environment, exactly the place for extroverts.

Carl Gustav Jung was the first to diagnose the differences in personalities. His ideas were expanded by two psychologists, who gave their name to the Myers-Briggs indicator, which distinguishes 16 types of personality. Answering four sets of questions, you can discover what type you are. Often it lies somewhere in-between two types, but it still can explain a lot. Every year, 2 million people study the Myers-Briggs indicator, it is practically the basis of any training for managers. You can do it now by clicking – here.

I often hear that no one would have thought that I am an introvert. Therefore, in the next post I will try to tackle the myths associated with introverts. According to Myers-Briggs indicator I’m an empathetic humanist type, the INFJ - read more here.

The book Quiet - click here

Milczenie jest złotem – gadaj zdrów

Pamiętam, że w szkole właściwie nigdy się nie zgłaszałam do odpowiedzi, zawsze ta sama grupka osób się wyrywała, a nauczyciele naturalnie wybierali kogoś spośród nich. Pamiętam też, że w liceum miałam szczególnie mało wrażliwych nauczycieli, bo jak już podniosłam rękę – co w języku introwertyków znaczy, mam coś naprawdę istotnego do powiedzenia – byłam ignorowana. Nauczyciele przypominali sobie o nas, introwertykach, a właściwie w ich oczach mało aktywnych uczniach, jak nikt się nie zgłaszał do odpowiedzi, nawet ich pupile. Oczywiście każda odpowiedź była punktowana i trafiała do dziennika, więc szanse na niedostateczne oceny były śmiało przydzielane osobom cichym i spokojnym, niż tym „aktywnym”.


Bycie introwertykiem w świecie rządzonym na zasadach ekstrawertycznych to trochę jak próba przebicia się kobiet do męskiego świata. System oświaty i pracy jest zaprogramowany na ekstrawertyzm. Być ekstrawertykiem się opłaca. W cenie są szybkie decyzje, ale przede wszystkim zabieranie głosu, czyli mówienie, gadanie, paplanie, za wszelką cenę. Ktoś kto nie mówi się nie liczy. Najlepiej jak mówi szybko, wtedy – badania pokazują – jest bardziej lubiany.
Czym jest introwertyzm świetnie opisuje Susan Cain w książce Cisza – Siła introwertyków w świecie, który nie może przestać gadać (Quiet – The Power of Introverts in a World That Can’t Stop Talking). Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że właśnie kwestia polaryzacji osobowości jest obecnie jednym z bliżej studiowanych przez psychologów społecznych tematem.

Nasza osobowość kształtuje się wokół tego czy jesteśmy introwertykami czy ekstrawertykami. Inne czynniki praktycznie nie grają roli. Od tego zależy jakich przyjaciół wybieramy, czym się zajmujemy, czy jesteśmy konsekwentni, czy ulegamy pokusom, dokąd jedziemy na urlop.

Introwertyzm i ekstrawertyzm to przeciwne końce jednej osi. Każdy z nas gdzieś na tej osi się znajduje, ale jeden rodzaj osobowości, w innej sytuacji życiowej, nie wyklucza drugiego. Jestem introwertykiem, ale lubię się spotykać ze znajomymi, nawet lubię poznawać nowych ludzi. Potem jednak potrzebuję dwa-trzy dni „ciche”, na regenerację.

Introwertycy czerpią energię z wewnątrz, nie lubią skupiać na sobie uwagi, ekstrawertycy przeciwnie, doładowują się przebywając z ludźmi, lubią być w centrum zainteresowania. Introwertyk zanim się odezwie, przemyśli każde słowo, zastanowi się jak mogą one być odebrane, ekstrawertyk od razu powie co myśli, dopiero później odda się refleksji. Introwertycy wolą pracować indywidualnie, ekstrawertycy w grupie. Introwertyk szybko się męczy przebywając w środowisku ze zbyt wieloma bodźcami, bardzo odpowiednim z kolei dla ekstrawertyka.

Pierwszy zdiagnozował różnice w osobowościach Carl Gustaw Jung. Jego koncepcje rozwinęły dwie psycholożki, od których nazwisk powstał wskaźnik psychologiczny Myers-Briggs, rozróżniający 16 typów osobowości. Odpowiadając na cztery zestawy pytań można odkryć jakim typem się jest. Często plasujemy się gdzieś pomiędzy dwoma typami, ale to i tak sporo potrafi wyjaśnić. Co roku ze wskaźnikiem Myers-Briggs zapoznaje się 2 miliony osób, jest to praktycznie podstawa każdego szkolenia dla menadżerów. Możesz go zrobić teraz klikając – tutaj – niestety nie znalazłam polskiej wersji.

Często słyszę, że nikt by nie pomyślał, że ja jestem introwertykiem. Dlatego w następnym wpisie spróbuję rozwiać mity związane z introwertykami. Według wskaźnika Myers-Briggs jestem typem humanisty-empatyka, czyli INFJ – tu przeczytasz więcej.
Książka Ciszakliknij tutaj